Forum Drużyna Leśnych Wilków ( ziemia międzyleska )
---Słowianie---
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jak nie kijem Go to pałą, czyli dylematy z bronią treningową

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Drużyna Leśnych Wilków ( ziemia międzyleska ) Strona Główna -> Technika walki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dobromił




Dołączył: 21 Gru 2006
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Międzylesie

PostWysłany: Pią 19:54, 29 Gru 2006    Temat postu: Jak nie kijem Go to pałą, czyli dylematy z bronią treningową

Otóż, wnioskując z rozlicznych rozmów, nie jest to ani dyscyplina sportowa, ani też, jak się okazuje, dziedzina wyłącznie pokazowa (przynajmniej tak twierdzą niektórzy). Pewien procent zajmujących się tym czymś osób twierdzi zdecydowanie, że walczy "naprawdę". Znaczyłoby to, iż dwóch, często dobrze znających się ludzi, staje do walki po to, by móc skonfrontować swoje szermiercze umiejętności. Walczą oni "prawdziwą" tj. ostrą bronią i zwykle posiadają niedostateczne uzbrojenie ochronne.

[W niniejszym artykule, mówiąc o "broni ostrej" mam na myśli metalowe repliki historycznej broni białej, które niekoniecznie muszą być ostrzone, choć i takie egzemplarze niekiedy da się zobaczyć w rękach polskich "fechmistrzów".]

Ciekawe jest, w jakiż to sposób chcą oni wykazać swój kunszt szermierczy i wyższość nad przeciwnikiem? Nie podejrzewam nikogo o to, że chce pozbawić adwersarza, którym jest często dobry znajomy, zdrowia lub gorzej życia (kryminał!). Zatem, w jaki sposób udowadniają swoje umiejętności, skoro trafienie nie wchodzi w rachubę?

Okazuje się, że pomysł jest prosty, wręcz banalny, choć powiedziałbym mocno niezadowalający. Chodzi bowiem o to, żeby po wyprowadzeniu natarcia (tłumacz ciosu) zatrzymać go tuż przed ciałem adwersarza, kiedy ten nie wykona zasłony. Bardzo często przy takim dość ciekawym sposobie konfrontacji umiejętności dochodzi do przezabawnych sytuacji, kiedy to jeden z pojedynkujących się zatrzymując swoja broń w odległości "dobrego" 0,5 metra od ciała przeciwnika twierdzi, że go trafił. Drugi zaś (ten rzekomo trafiony) wcale tak nie uważa, zresztą moim zdaniem całkiem słusznie, gdyż żadnego trafienia nie było, a to że zasłona nie została wykonana, wcale nie jest podstawą do stwierdzenia trafienia. Każdy, kto choćby krótko zajmował się walką białą bronią wie, że poza obroną przy użyciu zasłony istnieje jeszcze wiele sposobów na uniknięcie trafienia, jak choćby tzw. obrona odległością. Wszystko byłoby w porządku i zabawa w udawanie fechtunku byłaby całkiem radosna, gdyby nie ludzie, którzy traktują owe udawanie całkiem poważnie i są przekonani, na podstawie tego dosyć śmiesznego sposobu oceny, że doskonale władają bronią białą. Efektem tego dochodzi do bardziej poważnych konfrontacji, podczas których dotychczasowi dobrzy znajomi robią sobie krzywdę, leje się krew. Ktoś powie pewnie: "no i dobrze, to ich sprawa". Może i słusznie, dopóki sprawa nie opiera się o sąd, zgoda.

Ale nadal nie rozwiązuje to problemu, że zarówno ci "fechmistrze realistyczni", jak i ci, którzy kochają fechtunek i chcą bezkrwawo potykać się w gronie ludzi o podobnej pasji, nie mogą doskonalić swoich umiejętności, nie masakrując przy tym swoich przyjaciół. Nie mogą ćwiczyć, nie mówiąc o wypróbowaniu w walce takich działań jak wspomniana wyżej, a jakże elementarna, obrona odległością, czy choćby przeciwnatarcie. Ćwicząc bronią ostrą, bez dokładnego zabezpieczenia w postaci stroju ochronnego, o doskonaleniu bardziej złożonych działań, jak choćby przeciwtempo, opisane i stosowane już na początku XVII-ego wieku, należy na pewno zapomnieć. Jakie więc jest rozwiązanie tego problemu? Mianowicie bardzo proste i wbrew pozorom niewymyślone w XXI-szym wieku. Rozwiązaniem tym jest broń treningowa, która jest prawie tak stara jak Sztuka Fechtunku. Różne rodzaje broni do ćwiczeń znane były już w okresie istnienia Republiki Rzymskiej, zatem kilkaset lat przed n.e.1 Mówię tu np. o wiklinowych tarczach i drewnianych mieczach zastępujących w ćwiczeniach legionistom rzymskim scutum i gladius. Średniowiecze także pełne było różnych typów drewnianych mieczy i tępych kopii. W renesansie, kiedy zaczęła rozwijać się Sztuka Fechtunku w pełnym tego słowa znaczeniu, do ćwiczeń używano zatępionych rapierów, a sztych zabezpieczano kulką2 wielkości kuli muszkietowej. Jednak mimo tych środków ostrożności i z powodu braku odpowiedniej ochrony ciała niejednokrotnie podczas ćwiczeń zdarzały się wypadki wybicia zębów, a nawet oka. Maska szermiercza, choć jeszcze w niedoskonałej formie3, pojawiła się na salach szermierczych pod koniec XVII-ego wieku. Przyczyniła się ona, jak twierdzą znawcy przedmiotu, do dalszego rozwoju Sztuki Władania Bronią Białą. W osiemnastowiecznych szkołach fechtunku np. Akademii Domenico Angelo pod Londynem4, wykorzystywano kilka typów broni ćwiczebnej, między innymi tak ponoć popularne w Polsce palcaty. Wiek XIX-ty przyniósł zawody typu sportowego5, rywalizację oczywiście przy użyciu broni ćwiczebnej. Jak widać z powyższych przykładów, nie od wczoraj walczono bronią treningową. Dlaczego więc, członkowie wspomnianych formacji rycerskich, tak usilnie wzbraniają się przed stosowaniem tej broni, nazywając dla przykładu broń sportową "antenkami"? To śmieszne, ale pewnie niewielu tych, wyśmiewających się z "antenek" wie, że współczesna szpada sportowa jest wzorowana na francuskiej szpadzie pojedynkowej z XIX-ego wieku, której na sztych założono jedynie zabezpieczenie w postaci tzw. punty. Takimi szpadami, tyle że bez punty, w XIX-tym wieku pojedynkowano się i często też niestety, zabijano.

Jednym z argumentów przeciw stosowaniu broni ćwiczebnej, jaki podają jej przeciwnicy, jest brak odczucia strachu przed utratą zdrowia czy życia, jaki bez wątpienia towarzyszy prawdziwej walce. Owszem zarzut jest słuszny, ale warto zastanowić się jak bardzo owe odczucie determinuje sposób walki. Odwołując się do nieco innej dziedziny, spójrzmy na poligonowe ćwiczenia współczesnego wojska. Tam również stosuje się tzw. "ślepe" naboje, które tylko symulują użycie prawdziwej broni. Omawiany element strachu o własne życie występuje w stopniu wysoce ograniczonym. A jednak nie przeszkadza to tak bardzo współczesnym wojskowym szkoleniowcom. Czy więc wpływu strachu o własne zdrowie nie może w pewnym stopniu zastąpić strach o zostanie pokonanym?

Innym argumentem zwolenników broni ostrej jest często zarzut, iż niektóra broń treningowa np. palcat jest wykonany z innego materiału niż jego stalowe odpowiedniki. Owszem zarzut jest jak najbardziej słuszny. Kiedy w pierwszej połowie lat 90-tych tworzyłem palcat w jego obecnej postaci stosowany na treningach Szkoły Fechtunku "AKADEMIA BRONI" i GFiTD "LORICA", a także na salach zaprzyjaźnionych grup, miałem na celu stworzenie broni treningowej, która przede wszystkim byłaby niedroga. Wszyscy chyba doskonale orientują się w sytuacji finansowej większości polskich formacji tzw. Ruchu Rycerskiego. Chciałem by była to broń dostępna dla każdego. Absolutnie zgadzam się z zarzutami, że trudno jest określić dokładnie, jaką konkretnie broń symuluje palcat. Lecz, o ile mi wiadomo, była to pierwsza z prawdziwego zdarzenia broń treningowa wśród polskich stowarzyszeń rycerskich, dzięki której można było dość bezpiecznie trafiać się i w której odbyło się kilka turniejów określających bezdyskusyjnie stopień wyszkolenia ich uczestników. Obecnie odchodzimy od używania palcata na rzecz droższej i lepiej odpowiadającej oryginałowi broni treningowej. Powody, dla których tak się właśnie dzieje są chyba oczywiste, ale ich dokładniejsze opisanie wykracza znacznie poza ramy tej publikacji. Myślę jednak, że palcat jeszcze przez jakiś czas pozostanie bronią treningową "na początek" dla tych, którzy zdecydują się doskonalić prawdziwą Sztukę Fechtunku.

Wracając do zasadniczego tematu, zgadam się, że różnica w materiale, z którego wykonana jest broń treningowa i jej oryginał może mieć pewien wpływ na sposób zachowania się broni podczas walki. Pytanie tylko, jak wielki? Jak dotąd wszyscy, którzy postawili mi ten zarzut, jakoś nie kwapili się do udowodnienia swoich umiejętności w duchu czysto przyjacielskiej, sportowej rywalizacji. Ograniczyli się jedynie do standardowych opowieści o swoich szermierczych dokonaniach. Nie chodzi mi tutaj o to, by kogoś obrazić, ale przestańmy gadać i po prostu pokażmy. Oczywiście nie przy użyciu broni ostrej. Epoka pojedynków już się skończyła. A poza tym, po co ryzykować? Bądźmy humanitarni i pozwólmy pokonanemu przeciwnikowi na szybki rewanż, niekoniecznie po długim okresie rekonwalescencji w szpitalu.

Walka bronią treningową jest może tylko namiastką prawdziwej walki, ale czy nie lepszą niż udawanie szermierki przy użyciu ostrej broni, gdzie obaj przeciwnicy tak naprawdę, nie chcą się trafić. To wypacza podstawowy sens fechtunku, założenie powstałe u jej historycznych korzeni - trafić i nie zostać trafionym. Istota fechtunku nie zmieniła się od wieków.

Stosując zabezpieczoną broń i protektory dla walczących minimalizujemy przede wszystkim kontuzje walczących, dając im możliwość ciągłego doskonalenia się, bez konieczności leczenia urazów otrzymanych podczas walk ostrą bronią. Ponadto otrzymujemy możliwość ćwiczenia bardziej skomplikowanych działań szermierczych, niż tylko natarcie - zasłona - odpowiedź. A przecież to właśnie działania złożone tworzą piękno tej dyscypliny i wyniosły ją niegdyś do rangi Sztuki. To one dają przewagę mistrzowi nad początkującym.

I wreszcie najważniejszy argument, jaki przemawia za stosowaniem broni treningowej, a mianowicie możliwość bezdyskusyjnego sprawdzenia swoich umiejętności. Dzięki temu unikamy długich, bezowocnych rozmów na temat, kto lepiej włada bronią. Unikamy również krwawych konfrontacji, które są niekiedy wynikiem takich rozmów. Umiejętności każdego można bowiem w każdej chwili bez ryzyka wykazać. Tym samym odbieramy atut "pseudo-fechmistrzom", których umiejętności ograniczają się do gładkich opowieści o swoich szermierczych wyczynach i rzekomo stoczonych, mocno podkoloryzowanych pojedynkach. Ich główną siłą w walce jest brak wyobraźni i desperacja, z jaką bronią swojej pozycji, opartej na pustej gadaninie. To bez wątpienia trudni przeciwnicy, ale nie widzę przyjemności w pokaleczeniu niewiele umiejącego desperata, biorąc pod uwagą zawsze istniejące ryzyko otrzymania trafienia samemu.

Żyjemy na początku XXI-ego wieku i pojedynki na śmierć, czy do pierwszej krwi są już przeżytkiem. To fakt. Członkowie stowarzyszeń rycerskich, które mają na celu kultywowanie tradycji, muszą jednak odpowiedzieć sobie na pytanie, którą tradycję chcą kultywować? Czy ponurą tradycję pojedynków, w których ginęli lub byli okaleczani ludzie, czy też niezwykle barwną tradycję europejskiej szermierki, Sztuki trafiania i nie bycia trafianym?

Obecnie broń biała w swojej ostrej postaci może służyć jedynie do pokazów, które w Polsce cieszą się niesłabnącą popularnością. Walki pokazowe, szczególnie te bez strojów ochronnych, aby były dostatecznie atrakcyjne i zapewniały bezpieczeństwo występującym, muszą być ułożone i dobrze przećwiczone. Można je porównać do tańca, w którym każdy ruch i krok jest wcześniej ułożony i przećwiczony. I tak istnieje pewien procent ryzyka w przypadku pomyłki, po co niepotrzebnie to ryzyko zwiększać. Celem walki pokazowej jest jej jak najbardziej atrakcyjny wygląd, co nie zawsze idzie w parze z realizmem. Z moich doświadczeń wyniesionych z pokazów walk wiem, że po dwóch miesiącach intensywnego szkolenia zupełny laik zrobi całkiem atrakcyjny pokaz fechtunku, nie mając tak naprawdę pojęcia o realnej walce, w której chodzi o trafienie przeciwnika.

Dowodzi to niezbicie faktu, że należy zdecydowanie rozdzielać szermierkę pokazową na broń ostrą od prawdziwej Sztuki Fechtunku na trafienia, w której decyduje kunszt i umiejętność walki. Nie można więc na podstawie choćby najbardziej atrakcyjnego pokazu, powiedzieć o kimś, że jest dobrym szermierzem. Jest on jedynie sprawnym fizycznie i umiejącym zachować się na scenie aktorem. Aby mógł wykazać swoje umiejętności walki białą bronią musi zmierzyć się z innymi w realnej walce. I tu idealną formą, dającą na pewno możliwość późniejszego rewanżu, jest walka bronią treningową w odpowiednich strojach ochronnych.
[artykuł zacytowany Marcin Żmudzki]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomal




Dołączył: 01 Lut 2007
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Najemna Rota Piesza LUBLIN

PostWysłany: Pią 16:11, 02 Lut 2007    Temat postu:

Witam, w bitwach i w szrankach tłuczemy się naprawdę nie zatrzymujemy broni tuż przy ciele przeciwnika, tylko się lejemy z dosyć dużą siłą, ale żeby walczyć trzeba mięć opancerzenie, a słowo niedostateczne jest dosyć "płynne" ponieważ dla niektórych nie wystarczająca jest kolczuga, a dla niektórych wystarczy sama przeszywka, jedno jest pewne nie wpuszczą was do walki bez minimum tzn. przeszywki hełmu z odpowiednią zasłona karku i odpowiednich osłon rąk, o broni treningowej już pisałem, na początek wystarczy sam trzonek od szczotki czy szpadel i rękawice spawalnicze. broń ostra jest kategorycznie ZABRONIONA a minimalny płaz na ostrzu to 2,5 mm.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Drużyna Leśnych Wilków ( ziemia międzyleska ) Strona Główna -> Technika walki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin